wtorek, 10 lutego 2015

Retrospekcja trzecia.

Mowa jest jedną z najbardziej wartościowych rzeczy w życiu człowieka. Dzięki niej budzą się emocje, dzięki niej jesteśmy w stanie wyrazić swoje uczucia. Każde najmniejsze słowo jest ogromnie ważne, niezależnie od tego jak brzmi, czy jest to "i, oraz, lub", zawsze dzięki słowom możemy zmienić nasz los.
Mowy uczymy się jako małe dzieci. Wchłaniamy ją do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie się zorientować kiedy biegając i potykając się o własne nogi tworzymy pełne zdania, powodując uśmiech na twarzach naszych rodziców. Dzięki osobom spotykanym na naszej drodze nasz życiowy słownik powiększa się z dnia na dzień. To inni ludzie mają wpływ na to ile się nauczymy, bo przecież jeśli człowiek byłby sam, nie nauczyłby się żadnego języka, nie wiedziałby jak myśleć, żył w wiecznym rozdarciu i strachu.
Słowa są potężną mocą, często nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo. Jednym wyrazem możemy doprowadzić kogoś do smutku, do rozpaczy, do łez, lecz możemy uczynić najcudowniejszą rzecz w naszym życiu, przekazać miłość. Czy świat nie byłby piękniejszy, gdybyś szedł ulicą i powiedział z uśmiechem do zupełnie obcej osoby "dzień dobry"? Oczywiście, że byłby inny. Każde zdanie, każde słowo ma ogromną moc i tylko od nas zależy czy wykorzystamy je dobrze czy nie. Czy przekażemy coś dalej od siebie, czy może zostawimy to dobro w naszym sercu wiedząc, że przydałoby się ono każdej osobie na tej planecie.
Nie byłam osobą, która lubiła dużo mówić, byłam wręcz przeciwniczką słów. W dzieciństwie dużo bardziej wolałam siedzieć w samotności nucąc sobie spokojne melodie pod nosem, niż zejść na dół do rodziców i chociażby z nimi porozmawiać. Wolałam leżeć i czytać miliony książek, niż wyjść gdzieś z innymi osobami i dobrze się bawić. Wolałam wchłaniać słowa i zostawiać je w swoim sercu, niż przekazywać je dalej drugim osobom. Lecz nie znaczyło to, że byłam obojętna na inne osoby, wręcz przeciwnie. Byłam po prostu zbyt wrażliwa, za bardzo przywiązywałam się do innych ludzi.
Mimo większości swojego czasu spędzanego w samotności, potrafiłam mówić.
Potrafiłam godzinami rozmawiać i śmiać się z panią z biblioteki publicznej, potrafiłam usiąść na ławce i porozmawiać z uśmiechem o życiu wraz z parą zakochanych jak nastolatki staruszków. Przekazywałam słowa, kiedy widziałam osobę otwartą na świat, otwartą na drugiego człowieka, otwartą na mnie.
W pewnym momencie swojego życia tak pokochałam mowę, że zapragnęłam jej jeszcze więcej i więcej. Literatura polska już mi nie wystarczała. Pamiętam dokładnie jak mimo ogromu zajęć, jakie wzięłam na siebie wybierając takie, a nie inne liceum, zawędrowałam kiedyś do półki z literaturą obcojęzyczną. Stałam przed półką z dobrą godzinę, miałam rozchylone wargi z wrażenia, a uchylone okno wpuszczało delikatny podmuch wiatru rozwiewający we wszystkie strony moje brązowe, falowane włosy. Dokładnie pamiętam jak opuszkami palców wodziłam po marszczonych książkach, pamiętam jak wypożyczyłam sześć książek z poezją angielską marszcząc dłonią białą delikatną sukienkę.
Los chciał, że za dnia uczyłam się najpotrzebniejszych rzeczy do szkoły. Nie raz zdenerwowana odrabiałam masy pracy domowej lub przerabiałam tak bardzo nie lubiane tematy z rozszerzonej chemii. Zaciskałam wargi, gdy po policzkach spływały mi łzy. Nie mogłam się doczekać kiedy nadejdzie wieczór i kiedy wreszcie będę mogła odłożyć podręczniki na bok, zatapiając się w coraz to innej lekturze. Bywało tak, że potrafiłam przeczytać w nocy trzy książki dość pokaźnej grubości ryzykując worki pod oczami i mimowolne zasypianie na każdej lekcji, bądź w późniejszym czasie wykładzie, następnego dnia.
Pamiętam także dzień kiedy wszystkie książki anglojęzyczne stały mi się tak dobrze znane, że zapragnęłam jeszcze czegoś innego. Mój wybór padł na kilka innych języków. W bardzo szybkim czasie opanowałam język francuski, włoski i hiszpański. Oczywiście, obawiałam się tak ciężkiego zadania, biorąc pod uwagę jeszcze ciężkie studia, lecz znalazłam tyle czasu, że mogłam poświęcić się nauce, jak i również swojej pasji. W bardzo szybkim czasie poznałam wiele nowych, niosących miłość słów.
Pamiętam również jeszcze jeden dzień. Dzień, w którym po raz kolejny postanowiłeś zrobić mętlik w moim ułożonym życiu. Dzień w którym dałeś od siebie kilka słów i postanowiłeś, że ja dam ci ich jeszcze więcej. Nigdy nie liczyłam na to, że podczas trzeciego spotkania nasza dość specyficzna relacja przerodzi się w coś całkiem innego, ciągnącego za sobą tyle niewyobrażalnych wtedy skutków.
Siedziałam zaszyta w ciemnym kącie pośród wysokich półek z książkami w naszej akademickiej bibliotece i byłam w całości pochłonięta krótką, włoską nowelą.
-Coraz bardziej mnie zaskakujesz-powiedziałeś kucając tuż przede mną i posyłając mi pełen szczerości uśmiech.
-Chyba powinnam powiedzieć to samo-uniosłam kącik ust ku górze i zdjęłam brązowe okulary z nosa.-Jak mnie tu znalazłeś?
-Zostaw. Jesteś taka inna, prawdziwa-delikatnie chwyciłeś moje dłonie i z powrotem zakłożyłeś mi okulary.-Miałem przeczucie, że cię tu znajdę.
-Czyli rozumiem, że przez przypadek tędy przejeżdżałeś-przygryzłam dolną wargę, a ty roześmiany kiwnąłeś twierdząco głową.
-Przez przypadek tędy przejeżdżałem. Przez przypadek poczułem, że jesteś w tym budynku. Przez przypadek uświadomiłem sobie, że jesteś w bibliotece i siedzisz w tym rzędzie-zaśmiałeś się i usiadłeś za mną opierając mnie o swoje plecy.-Przypadki nie istnieją, Wiaro.
-Przeznaczenie też nie-szepnęłam i powróciłam do dalszego czytania, czując jak chwytasz inną książkę w dłonie. Zatopiłam się w obcym języku, prawie całkowicie zapominając, że byłeś tuż obok mnie. Dalej nie wiedziałeś o mnie zupełnie nic, tak jak ja o tobie, lecz nie przeszkadzało ci to. Wręcz odpowiadało, wolałeś sam dowiedzieć się o mnie wszystkiego. Nie chciałeś mówić o sobie, nie chciałeś także suchych faktów o mnie. Wolałeś mnie poznać i nie powiem, mi też odpowiadało takie poznawanie ciebie, tylko ty widziałeś o wiele więcej niż ja. Nie zdawałam sobie nawet sprawy jak szybko zdążyłeś mnie przejrzeć nie ujawniając mi niczego o sobie.
-Chyba nie umiem czytać po włosku-oparłeś głowę na moim ramieniu i spojrzałeś mi głęboko w oczy, a ja parsknęłam śmiechem, zakrywając się długimi włosami.-Nie śmiej się, to jest bardzo poważne-naburmuszyłeś się jak małe dziecko i założyłeś ręce w oznace buntu.-Ile znasz języków, a ile języków znam ja?-spytał.
-Polski-zaczynam wymieniać.-Angielski, włoski, hiszpański, francuski i troszeczkę niemiecki, ale ten ostatni tylko z podstawy programowej, którą męczyłam sześć lat.
-Białoruski, rosyjski i angielski-odpowiedziałeś i zmarszczyłeś czoło.-To nie fair-wstałeś i wyciągnąłeś do mnie dłoń.-Wstawaj, mam pomysł-zaśmiałeś się, a ja nie miałam jeszcze pojęcia jak ryzykowne bywają twoje pomysły.
-Alek, ale ja nie mam czasu-starłam się odmówić, lecz patrzyłeś na mnie z niedowierzaniem. Twoje oczy lśniły tak, że traciłam kontrolę i zupełnie nie wiedziałam jak się wykręcić.
-Z tego co wiem to skończyłaś już zajęcia-chwyciłeś mnie za rękę i podniosłeś. Wyciągnąłeś książkę z mojej dłoni i odłożyłeś z powrotem na półkę. Z kieszeni klubowej bluzy wyciągnąłeś kartkę i zamknąłeś w mojej dłoni.-Stąd wiedziałem gdzie jesteś-szepnąłeś, a ja odchyliłam palce i ujrzałam przed sobą plan mojego dzisiejszego dnia.-Wypadł ci ostatnim razem w kawiarni, ale postanowiłem ci go nie oddawać-uśmiechnęłam się pod nosem i schowałam kartkę, w poszukiwaniu której przewróciłam dom do góry nogami. -Zawiozę cię do domu, tylko powiedz gdzie.
Powiedziałam ci swój adres nie mając pojęcia co mną kieruje, zwykle nie odważyłabym się na taki krok. Ale ty nie byłeś zwyczajny.
Udaliśmy się w kierunku wyjścia, gdzie pani bibliotekarka puściła do mnie oczko i pokazała mi dyskretnie, że trzyma kciuki, na co tylko się zarumieniłam, a ty delikatnie zaśmiałeś się pod nosem zmniejszając odległość pomiędzy nami. Nie minęło dużo czasu, a znaleźliśmy się pod moim blokiem.
-To tutaj-stwierdziłam.-Dziękuję-powiedziałam i otworzyłam drzwi. Podeszłam do wejścia na klatkę schodową i zaczęłam wystukiwać kod, żeby otworzyć drzwi.
-Poczekaj-usłyszałam łapiąc za klamkę.-Naucz mnie mówić po polsku-stwierdziłeś jak najbardziej poważnie stając naprzeciwko mnie. Spojrzałam na ciebie zdezorientowana.
-Ale kiedy?-spytałam.-Jak?
-Kiedy ci odpowiada.
-Ale ja nie potrafię uczyć-rzucam, chcąc znaleźć się jak najszybciej w swoim mieszkaniu.
-Potrafisz więcej, niż ci się wydaje-zahaczasz kosmyk włosów za moje ucho.-Będę jutro o 19, dobrze?-I jedyne co jestem w tej chwili w stanie odpowiedzieć to ciche "dobrze". Potem jak najszybciej uciekam na górę, by zamknąć się w swoim mieszkaniu i osunąć się na zimną podłogę w korytarzu. Tak, nieodwracalnie wdarłeś się do mojego życia, w którym nie było miejsca dla nikogo. Jednak ty znalazłeś troszkę wolnej przestrzeni.

Kochane ♥
Tym razem widzimy się tutaj.
Rozdział, że tak powiem... przełomowy, wreszcie zaczyna się coś dziać.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Coś, jakoś nie idzie po mojej myśli to opowiadanie, a raczej czas publikacji.
Raz co miesiąc, raz co dwa.
Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak wziąć się do roboty i  być tu częściej.
Może za niedługo sama się zaskoczę i pojawię się tu szybciej ;-;
Trzymajcie kciuki, kochane!
Całuję ♥ Vein

1 komentarz:

  1. Specyficzna osoba z tej naszej Wiary. Na pozór mogłaby się wydać kompletnie zwyczajną szarą myszką lubiącą tylko własne towarzystwo. No właśnie, na pozór. Alek jednak dostrzegł w niej coś więcej. Widzi w niej to, czego nie dostrzegają inne osoby. Na mojej twarzy jawi się uśmiech, gdy czytam o tej jej nieśmiałości w stosunku do Alka, choć trzeba przyznać, że i tak zrobiła w tym kierunku znaczne postępy. Może ona jeszcze tego nie dostrzega, ale to co połączyło ich życiowe drogi jest absolutnie wyjątkowe i nadzwyczajne. Tak jak i to opowiadanie.


    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń