Przyjaciół nie da się podzielić na tych dobrych i złych. Nasi przyjaciele mogę być tylko dobrzy. Prawdziwy przyjaciel, chce naszego dobra, bezpieczeństwa i szczęścia. Prawdziwy przyjaciel zadba o to, żebyś nie musiał wstawać z łóżka podczas gdy jesteś chory, on sam przyniesie ci leki i poda herbatę. Prawdziwy przyjaciel przyjdzie o trzeciej w nocy, napić się z tobą, kiedy nie będziesz mógł spać, po nie udanym związku. Prawdziwy przyjaciel powie ci swoją opinię na twój temat. Prawdziwy przyjaciel, nie jest od tego, żeby poklepać cię po plecach i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale od tego, żeby solidnie cię okrzyczeć i wyszarpać z tego cholernego bagna, w jakie sam nie raz się pakujesz.
Nie istnieje "nieprawdziwy przyjaciel" Nie możemy powiedzieć, że mamy złego przyjaciela. Taka osoba, nie jest naszym przyjacielem. Ktoś kto ściąga nas na złą drogę, kto nas depcze, kto nie szanuje nas i naszych opinii nie jest bliską nam osobą.
Bliskość zyskuje się dzięki czynom, a nie dzięki kilku wypowiedzianym zdaniom, na temat naszego życia po pijackiej imprezie.
Przyjaźń polega na tym, że sama toczy się swoimi torami. Nie jesteśmy w stanie przyspieszyć, ani spowolnić tak ważnej relacji w życiu każdego człowieka. Nie da się posiąść przyjaźni od tak, na pstryknięcie palców, ona rozwija się sama. Żyje, a my jesteśmy jej jedynymi świadkami.
Przyjaźń to więź, odpowiedzialność za drugiego człowieka. Możemy ją porównać do cienkiej nici. Po jednej stronie ty, po drugiej przyjaciel, a pomiędzy wami bardzo delikatna nitka? Co robisz? Trzymasz ją w opuszkach palca pozwalając by za moment upadła, czy może ciągniesz na siłę i zrywasz w pierwszej chwili? Możesz ją także dobrowolnie przeciąć jednym słowem i co wtedy? Zawsze możesz ją związać, ale pamiętaj, że już nigdy nie będzie taka jak kiedyś, już zawsze będziesz w stanie zobaczyć delikatny guz. Tylko od tej relacji i waszego podejścia do niej zależy czy znajdziecie tą odpowiednią siłę do utrzymania tak wartościowej rzeczy w waszym życiu.
Przez całe swoje dotychczasowe życie nie miałam przyjaciela. Zawsze sądziłam, że książki są w stanie wynagrodzić mi każdą relację potrzebną do prawidłowego funkcjonowania w życiu. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Jako dziecko, wolałam pójść do pokoju i poczytać wierszyki, zamiast pójść pobawić się z dziećmi na placu zabaw. Dość szybko zaczęłam czytać, dość szybko zakochałam się w papierowej wersji życia, przekładając go ponad swoje. Jako dziesięciolatka leżałam i pochłaniałam wszystkie lektury i książki dostępne w szkolnej bibliotece. Dokładnie pamiętam ten dzień, kiedy nie zostało mi nic innego i musiałam poprosić panią przy biurku o encyklopedię.
-Dziecko, wyjdź na dwór. Przyjechał cyrk do miasta, nie możesz tak czytać i czytać-mówiła, ale ja na przekór wszystkim zaraz po skończonych lekcjach zjadałam obiad na szkolnej stołówce i nie zwracając uwagi na nie miłe opinie moich klasowych koleżanek biegłam do domu, gdzie całowałam mamę w policzek, odrabiałam lekcje przy stole, a potem zamykałam się w swoich czterech kątach.
W liceum zaczęło brakować mi miejsca na półkach i przez kilka miesięcy musiałam dryfować po swoim pokoju pomiędzy stertami książek ułożonymi w dosłownie każdym wolnym miejscu.
Na studiach, wolałam również siedzieć w domu tłumacząc się wszystkim dookoła, że uczę się do egzaminu, wykładu, sesji, kolokwium. Tak naprawdę ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę były studenckie imprezy.
Dopiero, kiedy ciebie poznałam zrozumiałam, co to naprawdę znaczy przyjaźń. Zrozumiałam, że książka nie równa się relacji dwóch osób. Mimo że, książki opowiadają przeróżne historie, każdy powinien posiadać także swoją własną. Zrozumiałam, że muszę zacząć po prostu żyć. Ty okazałeś się moim pierwszym i jedynym przyjacielem, dopiero ty odważyłeś się pokazać mi, jak bardzo jest to piękne, ale za nim dojrzałam do tego minęło zbyt wiele czasu.
Początkowo byłam do ciebie sceptycznie nastawiona, ale złamałeś mur, jaki ustawiłam w okół siebie, przedarłeś się przez niego raz a porządnie i nie miałeś zamiaru opuszczać mojego życia. Mówiłeś, że musisz mi jeszcze wiele pokazać, że muszę zobaczyć koloryt życia, bo wiem jaki jest w teorii, a nie w praktyce, mimo że jestem najinteligentniejszą osobą jaką znasz.
Nasze nauki trwały już dobry miesiąc i musiałam przyznać, że radziłeś sobie znakomicie. Nie byłam w stanie dostrzec kiedy zacząłeś do mnie mówić już po polsku, ale uwielbiałam kiedy denerwowałeś się, jak nie wiedziałeś co masz powiedzieć. Przeklinałeś wtedy (po polsku) i kazałeś mi czekać i nic nie mówić. Przeszukiwałeś każdy słownik na moich oczach i szukałeś odpowiednich wyrazów, by po kilkunastu minutach wydukać okropnie źle zbudowane zdanie. Śmiałam się i cię poprawiałam, a ty udawałeś obrażonego, chociaż tak naprawdę nigdy się nie gniewałeś. Nie potrafiłeś się obrażać, tak samo jak nie potrafiłeś odpuszczać. Zaparcie dążyłeś do celu, o czym świadczyły chociażby dni naszych spotkań. Początkowo miałeś przychodzić do mnie raz, góra dwa razy w tygodniu, ale szybko zmieniło się to w każdy możliwy dzień, kiedy tylko byliście w Rzeszowie.
Dążyłeś do tego by jak najszybciej nauczyć się polskiego. Codziennie powtarzałeś sobie przed lekcją: "Właśnie będę uczył się najpiękniejszego języka świata".
-Głodny?-spytałam któregoś z wieczorów, gdy rzuciłeś torbę treningową w kąt mojego przedpokoju i zdejmowałeś buty.
-Jak rzeszowski wilk-zaśmiałeś się, a ja odruchowo parsknęłam słysząc twój akcent.-Powiedziałem coś źle?-spytałeś.
-Nie, wszystko było dobrze-odpowiedziałam.-Na co masz ochotę?
-Chwila-usłyszałam i uniosłam brew ku górze, kiedy uporczywie zacząłeś czegoś szukać w swojej torbie. Oparłam się o ścianę założyłam ręce o klatkę piersiową czekając aż usłyszę odpowiedź, a biorąc pod uwagę twoje zdenerwowanie, nie było to byle co.-Mam!-krzyknąłeś, a ja znów chciałam się zaśmiać-Poproszę pizze na grubym cieście z podwójnym serem, kurczakiem, kukurydzą, oliwkami i papryką.
-Czyli wystarczą nam kanapki-zaśmiałam się z braku swojego talentu kulinarnego. Byłam w stu procentach pewna, że skończyło by się to jakimś pożarem.
-Skoro tak to rozumiesz-zasmuciłeś się i udałeś w kierunku mojej kuchni.-Dzisiaj powiedziałem chłopakom, że Wiara uczy mnie polskiego, popatrzyli się na mnie jak na debila. Nie wiem dlaczemu,
-Dlaczego, Alek. Słowo "dlaczemu" nie istnieje.-poprawiłam go nastawiając wodę na herbatę.-Mówiłam ci już, że imię Wiara jest dość specyficzne?
-Specyficzne?-starałeś się powtórzyć a ja zaśmiałam się pod nosem.-Ej obiecałaś, że nie będziesz się śmiać-uniosłam dłonie w geście kapitulacji.
-Mało kto ma takie imię. Powiedzmy, że nie istnieje. Po prostu tak się podobało moim rodzicom.
-Musieli być nieźle upici-zaczęliśmy zachodzić się śmiechem, ale szybko wróciliśmy do rzeczywistości.-Dobra, wracając do tej wiary. Ignaczak powiedział coś takiego: "No tak, Wiara nauczy cię polskiego, Nadzieja głupoty, a Miłość nienawiści." No i się zastanawiam czy masz może koleżanki o takich imionach.-uderzyłam się w czoło, mrucząc pod nosem, że czeka mnie jeszcze dużo pracy i wygoniłam cię z kuchni. Dokończyłam robić kanapki i zalałam herbatę wrzątkiem.
-Dlaczego siedzisz i się kisisz na tej medycynie, zamiast robić to co kochasz?-spytałeś.
-Skąd wiesz, że się kiszę. Może to lubię-odpowiedziałam wzruszając ramionami, dobrze wiedziałeś, że nie lubiłam zbyt dużo o mnie mówić, ale ty zawsze wierciłeś mi jakąś dziurę w brzuchu.
-Przepraszam za to co powiem, ale będzie z ciebie marny lekarz-zaśmiałeś się
-Dlaczego tak myślisz,Alku?-zapytałam ciekawa twojej odpowiedzi.
-Ponieważ jestem twoim przyjacielem i uważam, że się marnujesz.-zacząłeś zbyt niepewnie jak na ciebie. Spojrzałeś na mnie, a w twoich oczach dostrzegłam te charakterystyczne iskierki. Niewinnym skinieniem głowy kazałam ci skończyć swoją wypowiedź i poklepałam miejsce obok siebie na dywanie. Usiadłeś.-Powinnaś to rzucić w cholerę i pisać. Robić to co kochasz. Być tym, kim chcesz być.
-Alek, nie mogę-jęknęłam.
-Dlaczemu? Sory, dlaczego. Dlatego, że rodzice ci każą? Dlatego, że twoi rodzice chcą byś była kimś, kim ty nie chcesz być?
-To jest strasznie skomplikowane-powiedziałam, marszcząc materiał swojej beżowej spódnicy.
-Wcale, że nie. Rób to co uważasz za odpowiednie-stwierdziłeś i wziąłeś mnie na kolana przytulając. W mojej głowie znów rozbrzmiało, twoje pokaleczone: "Ponieważ jestem twoim przyjacielem". Uśmiechnęłam się sama do siebie tonąc w twoim uścisku. Dopiero w tym momencie zrozumiałam, że nie miałam nikogo tak bliskiego jak ty. Dopiero wtedy zrozumiałam co to przyjaźń. Książki nie powiedziałyby mi tego co ty, książki nie przytuliłyby mnie.-Tak na zaś, lepiej chowaj swoje wiersze, Wiaro.-wyszeptałeś do mojego ucha przyprawiając mnie o dreszcze. Nie miałam siły pytać skąd je wziąłeś, przecież byłeś moim przyjacielem.
Witam Was bardzo serdecznie.
To chyba jeden z ważniejszych rozdziałów tego opowiadania.
Chciałabym ten rozdział zarezerwować, moim przyjaciołom,
bo gdyby nie oni, być może nie było by tu mnie,
nie napisałabym tego czego mnie nauczyli i uczą każdego dnia.
Bardzo Wam dziękuję.
Rozdział zostawiam do Waszej dyspozycji.
Chciałabym jeszcze napisać, że już niedługo
będziemy spotykać się przez jakiś czas tylko tu, osobiście.
No i na duecie z Gabrielle,
ponieważ kończę album.
Więc jeśli chcecie mnie czytać, to będę tutaj i zawsze możecie pytać tu:
ask
Pozdrawiam i całuję <3
Vein
To chyba jeden z ważniejszych rozdziałów tego opowiadania.
Chciałabym ten rozdział zarezerwować, moim przyjaciołom,
bo gdyby nie oni, być może nie było by tu mnie,
nie napisałabym tego czego mnie nauczyli i uczą każdego dnia.
Bardzo Wam dziękuję.
Rozdział zostawiam do Waszej dyspozycji.
Chciałabym jeszcze napisać, że już niedługo
będziemy spotykać się przez jakiś czas tylko tu, osobiście.
No i na duecie z Gabrielle,
ponieważ kończę album.
Więc jeśli chcecie mnie czytać, to będę tutaj i zawsze możecie pytać tu:
ask
Pozdrawiam i całuję <3
Vein
Ten fragment o przyjaźni jest totalni perfekcyjny, sama bym tego w życiu nie opisała, naprawdę!
OdpowiedzUsuńCo do Wiary, na samym początku widać było, iż jest ona nietuzinkowa. Ten fragment z jej dzieciństwa tylko utwierdza w tym przekonaniu. Tym bardziej cieszy mnie, że Alkowi udało się obejść czy nawet zburzyć mur jaki wybudowała dookoła siebie. Po prostu Wiara czekała na kogoś komu się to uda, bo tak wyjątkowa osoba, zasługuje na kogoś równie wyjątkowego. A ich relacja z Alkiem? Powolutku zmierza ku dobremu, taką właśnie mam nadzieję.
Ściskam ♥
Ac,h 1:0 dla ciebie.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że potrafisz tak pisać polonistko. Masakra. Rozplywam się kurde, bo to jest dobre i nawet zastosowałaś jakieś w miarę śmieszne dialogi. No nic tylko cie chwalić. Nie wiem co mam napisać. Kocham cie frendzie, kocham twoja dziwna Wiarę, która nic tylko czyta (pewnie też byś tak chciała) i Alka, który jest tak zabawny i nakłania ją do pisania a nie do durne medycyny pozdrowienia dla moich ziomkow :*